11 sie Pięć typów spacerowiczów spotykanych przez Psiarza – jak sobie z nimi radzić? Posted at 13:01h in Aktualności Ciepłe sobotnie popołudnie, zielony park, ptaszki ćwierkają, ulubiona lodziarnia czeka za rogiem, a obok Ciebie pies lub całe stadko. Raj, prawda? Co może zepsuć Ci tę niewątpliwą przyjemność? Pogoda? Komary? Bywa i tak, ale jest coś, co chyba każdemu psiarzowi przynajmniej raz zalazło za skórę. Mowa o Piekielnym Spacerowiczu, przez którego błogi chill z pieskiem, bywa okraszony posypką z nerwów i stresu. Z pewnością znasz przynajmniej jednego z nich: Cmokacza, Macanta, Swatkę, Omnibusa czy Bon Vivanta. Cmokacz – trening w silnych rozproszeniach Ćwiczysz właśnie z psem skupianie na sobie, wszystko idzie świetnie, aż tu nagle CMOK. Ciurkanie czy pogwizdywanie to arsenał typowego Cmokacza, który uwielbia być w centrum uwagi. Ten moment, gdy wszystkie psie oczy wędrują w jego stronę, to dla niego chwila chwały. Możesz się oczywiście denerwować, ale dużo lepsze jest wykorzystanie Cmokacza do własnych celów i nauki rozproszeń w wersji hard. W ten sposób zamiast nerwów i irytacji, masz szansę odczuć słodycz satysfakcji z mądrej psiej głowy. Macant – gdy pies nie chce być dotykany To osoba, która nie dowierza własnym oczom i powab pieska musi sprawdzić organoleptycznie – czyli dotknąć, pomiziać, wyczochrać, głasknąć. Macant tak bardzo ekscytuje się widokiem czterech łap, że reakcja jest po prostu bezwarunkowa, a wyciągnięcie rąk jest szybsze niż pytanie „czy mogę?”. Na obronę tego typu spacerowicza możemy powiedzieć jedno: to ktoś, kto bardzo kocha wszelkie pieski i nie do końca zdaje sobie sprawę, że gwałtowny dotyk i pojawiająca się znikąd ręka, mogą się bardzo źle skończyć. Wśród macantów oddzielną grupą są macanci w skali mikro, czyli dzieci. Niezależnie jednak od ich wieku, nie ma sensu uderzać linijką po łapach. Spokojna prośba i wyjaśnienie czemu nie życzycie sobie miziania swego psa, to lepsza opcja. Czemu? Pies może i tak poczuć się zagrożony, a Twój podniesiony głos i zdenerwowanie nie pomogą mu w tej sytuacji. Możesz także rzecz jasna zgodzić się na dotknięcie psa na Twoich warunkach – jest to dla niego świetna okazja do nauki zdrowych zachowań wobec obcych osób. Swatka – szukam parki dla pieska To ktoś, kto z pewnością nie raz obejrzał Zakochanego Kundla. Swat na samą myśl o połączeniu dwóch psich serc, aż przebiera nogami. I choć nachalne propozycje matrymonialne są irytujące, to każdy psiarz może wykorzystać taką okazję do rozmowy o zaletach kastracji oraz walki z mitem, że każda suczka musi raz mieć młode. Każda przekonana osoba to punkt dla świadomego rozmnażania zwierząt, a do tego świetne ćwiczenie z retoryki dla Ciebie. Omnibus – samorodny behawiorysta To prawdziwy człek renesansu. Nie tylko jest znawcą ras, behawiorystą, trenerem, ale też psim dietetykiem i weterynarzem w jednym. Lubuje się w wygłaszaniu prawd ostatecznych, które dziwnym trafem z rzetelną informacją niewiele mają wspólnego. Wie, że psy z czarnym podniebieniem i rudymi brwiami to mordercy, a szczeniaka najlepiej nauczyć czystości wtykając mu nos w to, co zrobił. I chociaż Omnibus bywa irytujący w swych niezachwianych przekonaniach, pamiętaj, że tylko spokój może Cię uratować. Wdawanie się w sprzeczki nie ma sensu – zresztą nikogo nie przekona się do swoich racji, obrażając go. Potraktuj to jako ćwiczenie z osiągania ZEN i uprzejmie wyprowadź z błędu. Nie na każdego to działa, ale jeśli przemycisz Omnibusowi garść rzetelnych informacji, z pewnością podzieli się nimi z każdym napotkanym po drodze psiarzem, a mądre słowa dotrą do szerszego grona. Bon Vivant! – niech się bawią! Ten to się lubi bawić, a do imprezowania namawia także pieski. To fan psiej socjalizacji pod każdą postacią. Przed Bon Vivantem drżą osoby trenujące z psem w miejscach publicznych czy opiekunowie piesków lękowych lub po operacjach. Zapomina, że dla tych futrzaków przymusowe zaprzyjaźnianie niewiele ma wspólnego z komfortem. W walce z Bon Vivantem przydać się smycz ostrzegawcza lub nasze Haueverowe zestawy z serii Achtung! Achtung! , które powstały z myślą o komforcie psów, które nie życzą sobie kontaktu z innymi. Uprzejma prośba o zabranie psa też nie zaszkodzi, a gdyby to nie podziałało w ostateczności możesz sięgnąć po argument z którym trudno walczyć: „mój pies ma świerzba”. I jeszcze jedno. Jeśli czytając o Piekielnych Spacerowiczach, zauważyłeś niepokojące podobieństwo do siebie, to potraktuj to jako okazję do samodoskonalenia, napraw błędy i zmień się w Spacerowicza Idealnego. Hau z Tobą! O Autorze Marta i Oreo przygotowali dla Was przewodnik po akcesoriach Hauever oraz praktyczne tipy dla świeżaków w temacie psów. Martę i Oreo łączy uzależnienie od boczku i mozzarelli oraz niezdrowy entuzjazm wobec tarzania w trawie. Możecie ich podejrzeć TUTAJ
Na jachcie dwie babcie, teściowa i córka, Pies z kotem. Pokotem leżą jakieś kremy. Hej, dyndają odbijacze, terkocze komórka, Na relingach wisi pranie lecz jakoś płyniemy. ~Zejman i Garkumpel Zabranie psa na żagle jest dużo większym wyzwaniem niż wyprawa w góry. Przede wszystkim dlatego, że sami musimy mieć choć jako takie pojęcie o żeglarstwie, w innym wypadku będziemy sami czuli się niepewnie, więc zupełnie nie starczy nam uwagi by upilnować psa. Jednak rasowi żeglarze, zazwyczaj zabierają ze sobą swoje psy (nie zależnie od rasy), a nawet i koty! My także zabieraliśmy ze sobą Budzika mimo, że w góry nie był brany – na łódkę, czy nad jezioro obowiązkowo! O czym warto pamiętać wybierając się z psem na żagle? Po pierwsze sprawdźmy czy nasz pies umie pływać. Wbrew pozorom nie jest to takie oczywiste, a są rasy (np.: basset, buldog angielski), które z powodu budowy nie utrzymają się długo na wodzie. No dobrze, ale załóżmy, że nasz psiak jako tako pływa (przynajmniej nie idzie na dno jak kamień), a my mieliśmy już choć minimalną styczność z zachowaniem się na pokładzie. Więc zaczynamy! 1. Sprawdzamy jak pies radzi sobie w wodzie. W zależności od tego czy wchodzi do wody chętnie, czy też nie, będziemy musieli inaczej się przygotować. Pokrótce: pies niechętnie wchodzący do wody, raczej nie będzie miał głupich pomysłów z wyskoczeniem na środku jeziora, w przeciwieństwie do psa który na widok wody wpada w euforię. Taki też pies teoretycznie, będzie wymagał mniej naszej uwagi. Choć oczywiście zdarzają się wyjątki: Nasz historia: Mimo, że Budzik miał według mnie potężną hydrofobię i z własnej, nieprzymuszonej woli, nie dałby się zaciągnąć do wody, miał jeden incydent kiedy wyskoczył z łódki. Podczas żeglugi zebrało mu się na potrzebę – alarm na pokładzie – cumujemy! Jak to bywa na Mazurach i na jachcie, nie zawsze da się od razu, w kilka minut dobić do brzegu. Czasem trzeba się trochę pokręcić po jeziorze, czasem nie ma miejsca na brzegu żeby bezpiecznie dobić (to nie jest jak w samochodzie: alarm, zjeżdżamy na pobocze – awaryjne i po sprawie). Tak i wtedy z powodu kamieni przy brzegu, nie mogliśmy dłuższy czas zrobić bezpiecznego podejścia. A Budzik miał silną potrzebę. W końcu nie wytrzymał (podczas spokojnej żeglugi, mógł chodzić po całym pokładzie) wyszedł na dziób i zdesperowany wyskoczył. Dał nura pod wodę (skok przypominał skok na główkę, a w trakcie lotu złożył ściśle uszy ‚zatykając’ je przed nalaniem się wody) przepłynął kawałek pod wodą, po czym wynurzył się i dopłyną do brzegu, zrobił siusiu i zaczął na nas szczekać, żeby go zabrać. Tak więc nawet zdeklarowany hydrofob, w krytycznej sytuacji może złamać swoje postanowienia. Kiedy już ustalimy jak pies reaguje na wodę sprawdźmy jak pływa. Donner pływa świetnie i ciężko wyciągnąć go z wody kiedy krąży sobie po wodzie kilka metrów od brzegu, nie zamierzając dopłynąć na płytsze wody. Budzik natomiast, kiedy już udawało mi się zaciągnąć go do wody, „płynął’ idąc tylnymi nogami po dnie… kiedy już nie sięgał, przepływał kawałek do mnie, po czym stawał i szedł na dno licząc, że złapie oparcie dla tylnych łap – niejednokrotnie musiałam wyciągać go spod wody i odholowywać do miejsca gdzie stając na tylnych łapach będzie miał wynurzony nos. 2. Ćwiczymy równowagę Jacht to nie łódka wycieczkowa! Jacht się chwieje, pływa w przechyle – jednym słowem buja. Nienauczony równowagi pies, szybko wyleci za burtę, lub przerażony wyskoczy – co jest normalną reakcją psa kiedy podłoże wydaje mu się niebezpieczne. Widziałam w Internecie ćwiczenia na piłce do fitnessu, sama też tego próbowałam (ale już po pierwszym rejsie z Donnerem). U nas ćwiczyliśmy na starej desce windsurfingowej (bardzo starej, teraz już takich szukać ze świeczką – ponad 2m długości, 0,5m szerokości, stabilna jak kawał kłody, spokojnie utrzymująca dwie osoby, nie wspomnę, że ciężka jak siedem nieszczęść…) idealna dla psa. Pies wstawiony na nią uczył się balansować, szczególnie kiedy się nią bujało, uczył się poruszać po płynącym, niestabilnym czymś, dodatkowo uczył się „nie wysiadać”. Kolejnym krokiem był rower wodny i kajak. Które bardziej uczyły psa cierpliwości i nie wyskakiwania na środku jeziora, lub na widok zbliżającego się brzegu. 3. Wybieramy łódkę Myślicie, że z psem można pojechać na każdą łódkę? No w sumie można, ale jej typ może nam wiele ułatwić. Mam na myśli budowę i kształt kadłuba. Są łódki o ściętej, niezabudowanej rufie, która ułatwi psu wchodzenie i schodzenie z pokładu, bez potrzeby przeskakiwania przez burtę, a my nie będziemy musieli go wkładać na pokład – bo o ile zeskoczy zazwyczaj sam, wejść już mu nie będzie tak prosto. Drugą ważną rzeczą w wyborze jachtu jest typ balastu. Polecam czarterować łodzie mieczowe, ze względu na to, że dobijemy nimi niemal na sam brzeg. W przypadku balastowych niejednokrotnie, zacumujemy dobre kilka metrów od brzegu, co będzie wiązało się z wielokrotnym przenoszeniem psa z łódki na brzeg i z powrotem, szczególnie jeśli nie będziemy chcieli by przed spaniem się zamoczył. Kolejna historia z naszego doświadczenia: Kiedy żeglowałam z Budzikiem po Mazurach mieliśmy w klubie dostępne tylko łodzie balastowe. Na Śniardwach jest piękna zatoka na wysokości Pajęczej Wyspy, gdzie płycizny ciągną się kilkanaście metrów w głąb. I taką łodzią zacumowaliśmy kilkanaście metrów od brzegu, bo bliżej się nie dało. Niby woda nie głęboka, raptem do połowy ud, ale noszenie Budzika w tą i z powrotem odbiło się bólem w kręgosłupie, bo tak daleko od łodzi nie odważyłam się go zostawiać na brzegu nawet na lince. Inna historia dotyczy łódki o wysokich burtach. Kiedy wejdzie się do wody i stanie przy dziobie jachtu, nagle okazuje się jak on jest wysoko. Ale czasem zdarza się, że i z dziobu trzeba zdjąć psa. Sytuacja również z Budzikiem. Nastawiam się na skok, otwieram ramiona – „Budzik chodź”. No to pies skacze, niczym mistrz ‚101 psich tricków’. Ląduje w moich ramionach, przednie łapy zarzucając mi na szyję, tylnymi uderza w okolice żołądka… ja walczę z równowagą… obolała, z dziwnym chrupnięciem w kręgosłupie donoszę psa na brzeg, wiedząc, że za chwilę będę musiała go odnieść i podnieść na nieludzką wysokość żeby mógł wdrapać się na pokład… Czarterując jacht upewnijmy się, że można korzystać z niego z psem. Bardzo często będzie się to wiązało z dodatkową opłatą za psa. 4. Lista psiolubnych miejsc, klinik weterynaryjnych Dokładniej o tym punkcie w „Jak przygotować psa w góry„, bo nie ma sensu się powtarzać. Nigdy nie miałam problemu z wejściem gdzieś z psem na Mazurach (pierwsze wyjazdy były 13 lat temu). Pies zawsze był mile widziany w porcie, knajpkach, tawernach i sklepach – witany zawsze życzliwym mianem: psiego żeglarza. 5. Weterynarz: Odwiedzając naszego weterynarza, warto poprosić o krótkie przycięcie pazurów (na pokładzie pies nie ‚chwyci się’ pazurami, a będzie się na nich ślizgał), dobre zabezpieczenie przed kleszczami – preparatem wodoodpornym, warto też zrobić testy na alergie, lub jeśli pies je miewa, zapytać o doraźne środki pomocy. Bardzo często woda jeziorna lub glony mogą uczulić psa (zresztą nas tak samo) – wysypka i swędzenie są najłagodniejszymi objawami. Często dochodzi do powstania dziwnych liszajów czy wręcz śluzowaciejących ran, a przy łatwym dostępie do wody trudno będzie utrzymać je w czystości i wysuszyć. Problemem może być też zapalenie pęcherza – również od wody. Warto też zadbać o coś przeciwko wymiotom jeśli wiemy, że pies źle znosi podróże i przewidujemy, że na jachcie będą problemy. Szerzej o tym w punkcie 7. Jeśli nasz pies jest strzyżony (np.: sznaucer), dobrze jest przed żaglami przystrzyc go krótko – żeby szybciej sechł i nie nanosił tyle piachu w futrze. szelki – koniecznie takie, z których pies się nie wyślizgnie – żeby można było go podnieść wkładając na pokład lub wyciągnąć z wody, jeśli wypadnie za burtę. Przy okazji z dobrego materiału, żeby szybko schły. Budzik miał skórzane szelki Dingo (na zdjęciach Budzika i zdjęciach Donnera z wyprawy w Beskidy)– były rewelacyjne – wygodne do podnoszenia, skóra bardzo szybko schła i nie nasiąkała… niestety pękły kiedy Donner wystartował w nich za sarną (cud, że Flexi wtedy przeżyła). I mimo, że je nitowałam nie dało się ich uratować. Postanowiłam więc Donnerowi kupić coś porządniejszego i stanęło na Patento Pet Jockey (na zdjęciach Donnera z zajęć z obrony i z żagli), z których jestem bardzo niezadowolona i tylko ich cena (nieadekwatnie wysoka) powstrzymuje mnie przed tym by je wyrzucić. Szelki muszą dać się regulować na tyle by jeśli zdecydujemy się na kamizelkę ratunkową, móc zapiąć je na nią. kamizelka ratunkowa (kapok) – kto widział psa w kapoku?! Po za Donnerem na żywo nie widziałam żadnego. Zapewne zastanawiacie się po co psu, który dobrze pływa kapok? Już mówię – właśnie po to, że dobrze pływa. Gdyby pływał źle, nie odpływałby daleko (nie miał też głupich pomysłów z wyskakiwaniem na środku jeziora), Donner zaś potrafi wybrać się na wycieczkę w połowę jeziora tylko po to by zobaczyć czym jest tym kapok ułatwia psu pływanie (mniej się męczy), wbrew pozorom nie krępuje w żaden sposób ruchów na jachcie, a nam daje bezpieczeństwo, że nawet jeśli spuścimy psa z oczu i wypadnie za burtę to utrzyma się na powierzchni, co więcej w odblaskowej pomarańczowej kamizelce jest dobrze widoczny i nie ma niebezpieczeństwa, że inna łódka go nie zauważy. Są różne typy i modele kamizelek, od styropianowych (czy też piankowych) po sztywne przypominające trochę plastykowe. Zapinane jedynie pod szyją i pod brzuchem (jak zwykłe szelki, lub jak szelki trekkingowe). Najtańszą kamizelkę można już kopić za 60zł – dla owczarka. My mamy właśnie taką. Jej zaletą jest lekkość i to, że nie utrudnia ruchów, wadą to, że ciężko dopasować ją do psa, żeby w trakcie pływania nie podnosiła się i nie zsuwała z psa. Wystarczy jednak zapiąć na nią szelki i problem się rozwiązuje. Kolejną jej wadą jest rączka za którą nie podniesiemy psa (po to też szelki). Kupując taką kamizelkę, warto kupić z zapasem kilogramów i sugerować się wielkościowa nie udźwigiem. Według rozpiski kilogramowej Donnerowi wystarczyłaby L, jednak po założeniu wydała mi się bardzo krótka więc wymieniłam ją na XL – i uważam, że była to dobra decyzyjna. Oczywiście jeśli stać nas na profesjonalne kamizelki za około 300zł nie będziemy mieli tych problemów, jednak według mnie te najtańsze są w pełni wystarczające. ręczniki w ilości niezliczonej! Pies będzie wycierany, suszony, wycierany i znowu suszony, a i tak będzie wiecznie mokry. stare prześcieradła: Kiedy żeglujemy i nie jest na tyle spokojni by pies siedział z nami na pokładzie – zsyłany jest pod pokład – a tam… materace są tak nisko, że grzechem byłoby leżeć na wąziutkiej twardej podłodze. Szczególnie kiedy są hundkoje [koja na jachcie znajdująca się pomiędzy kokpitem, a burtą, z głową śpiącego w pobliżu zejściówki.] w których moje psy kochały siedzieć (mimo, że budami gardziły) tam jednak mogły się ‚zaształować’ na przechyłach nie zsuwały się, dodatkowo zawsze były poupychane tam śpiwory i poduszki, więc czego więcej potrzeba psu do szczęścia? Ale wracając do prześcieradeł. Posłużą nam do wyłożenia materacy. Mokry pies szybciej linieje, więc pod pokładem mamy istne kłębowisko sierści, którą wcale nie tak łatwo usunąć w spartańskich, żeglarskich warunkach (znowu w przeciwieństwie do auta, jachtu nie oddamy tak łatwo do prania tapicerek). Na prześcieradłach zbierze się też piach i o wiele łatwiej jest nam zebrać szmaty i wytrzepać za burtą oraz wysuszyć niż potem czyścić wnętrze. szczotki i grzebienie: do wyczesywania piachu i wyłażącej w niezliczonych ilościach sierści- nawet jeśli pies nie będzie bawił się na plaży, pływając (mącąc dno) piach osiądzie w futrze. pływające zabawki – jak z dzieckiem, zabawa w wodzie jest najlepsza. jedzonko – uwaga takie które Wam się nie zepsuje (nie na wszystkich jachtach, lub na zdecydowanej mniejszości bywają lodówki), a które będzie pożywne – wiadome, po kąpieli każdy jest głody; oraz sprawdzone – takie, po których pies nie będzie miał gazów, ani nie będzie bekał. Są sytuacje kiedy wszyscy musicie zamknąć się pod pokładem (na noc, podczas deszczu) a jest tam naprawdę niewiele miejsca; wyobraźcie sobie więc cztery osoby i gazującego psa, w malutkim pomieszczeniu, gdzie nie da się otworzyć okien! Od nas: my zawsze na rejsy zabieramy smalczyk domowej roboty zawekowany w słoiki. Wierzcie mi cała załoga w tym pies, dadzą się zabić za takie kanapki. 7. Choroba morska Choroba morska nie jest rzadkim zjawiskiem. Choć moim psom nigdy nie towarzyszyła podejrzewam, że wiele psiaków może mieć z tym problem. Zazwyczaj większe prawdopodobieństwo owej przypadłości mają psy które ‚chorują’ w aucie, jednak i odpornym podróżnikom może się to przydarzyć. Nie biegłabym jednak po jednym czy dwóch incydentach od razu do weterynarza (chyba, że wiemy że pies tak reaguje). Wbrew pozorom duża część psów szybko się przyzwyczaja. Często powodem choroby jest to, że pies przebywa pod pokładem, a wyjście na powietrze rozwiązuje problem. Jeśli jednak obawiacie się tego, zapytajcie weterynarza o jakiś psi-aviomarin… ale nie podawajcie go profilaktycznie! Czasem warto raz posprzątać i ‚przemęczyć’ problem, żeby go rozwiązać. No i to chyba tyle co przychodzi mi do głowy z ważnych, podstawowych informacji. Nie będę się powtarzała na temat odpowiedniego zaplanowania podróży samochodem, unikania długich odcinków do przepłynięcia bez możliwości zejścia na ląd. To już zależy od każdego indywidualnie i znajomości swojego psa, można więcej o tym przeczytać w „Jak przygotować psa w góry„. Trzeba jednak pamiętać, że żeglarstwo to nie jest podróż w linii prostej z punktu A do punktu B. Owszem płynąc z wiatrem wyjdzie nam prawie linia idealna, ale pod wiatr będziemy musieli się halsować - płynąć zygzakiem. Więc nawet pokonanie niewielkiej odległości przy niesprzyjających warunkach może zająć nam pół dnia. Uważam jeszcze, że ‚suszenie’ psa w pełnym słońcu nie jest najlepszym pomysłem, szczególnie kiedy jest to owczarek. Owczarkom bowiem zdarza się mieć tzw.: „uczulenie na słońce” (nie powiem Wam specjalistycznej nazwy, bo jej nie pamiętam i nie mogę znaleźć) Choroba polega na tym, że pigment zarasta na gałkę oczną, ograniczając psu widzenie i nieleczona prowadzi do ślepoty. Budzik niestety chorował na to schorzenie, a w naszej okolicy, był drugi owczarek, który z tego powodu zupełnie stracił wzrok (co widać na zdjęciach – jakie Budzik ma nienaturalnie czarne „sarnie” oczy) dlatego lepiej by psy szczególnie tej rasy nie przebywały w pełnym, ostrym słońcu. Bo lepiej dmuchać na zimne, a leczenie ‚uczulenia’ jest stosunkowo kosztowne i dożywotnie (2 pary bardzo piekących kropel, 3 razy dziennie – dawka na półtora miesiąca około 100zł), o ile nie będzie trzeba poddać psa operacji by ratować wzrok. Rada na zakończenie: Jeśli pies nie zna komendy ‚zostań‚ lepiej nie brać go na jacht. Nigdy nie przypinamy na stałe psa na pokładzie, ani nie zamykamy pod pokładem, bez możliwości wydostania się! w razie wywrócenia się łódki pies nie będzie mógł wydostać się spod pokładu lub odpłynąć jeśli będzie przypięty na pokładzie. w razie wypadnięcia za burtę, linka tylko spowoduje, że pies ciągnąc się na niej może się podtopić lub zaplątać i utopić. Ogółem: 7 356, dzisiaj: 6 Przeczytaj także: Amelia Bartoń - Mam dość specyficzne poczucie humoru, stosuję dużo ironii (zazwyczaj autoironii) oraz przenośni - nie odbieraj wpisów dosłownie i osobiście! Są to moje indywidualne przemyślenia i nie musisz się z nimi zgadzać, dlatego przed rozpoczęciem czytania wpisów skonsultuj się z weterynarzem lub behawiorystą, gdyż każdy wpis niewłaściwie zrozumiany grozi utratą zdrowia. Niewskazane dla osób bez dystansu. Substancja czynna: obiektywne ocenianie świata i osobiste przemyślenia. Czytane w nadmiarze mogą powodować frustrację i chęć hejtu. Czytasz na własną odpowiedzialność!W następnych etapach oddawaj mu zabawkę, jak tylko skończy jeść nagrodę, by nie czuł, że odbierasz mu ją na zawsze. Unikaj sytuacji, w których musisz psu coś zabrać. Nigdy nie dawaj zwierzakowi tak dużego gryzaka, który będziesz musiał odebrać mu w połowie jedzenia.
Jest lekiem na samotność, ale poprawia też ogólne samopoczucie i wpływa na lepszą kondycję fizyczną – pies przyjaciel psa wzbogaca, ponieważ bliskość tego stworzenia leczy i wpływa bardzo pozytywnie na psychikę zdrowie jest równie ważne jak zdrowie właściciela ze względu na bliski z nim psy sypiają w jednym łóżku z właścicielami, siadają na ich ulubionych fotelach lub nawet dzielą ten sam wydaje się, że wszyscy już o nas zapomnieli, zawsze jest ktoś oddany nam bez reszty – pies przyjaciel znają zalety psów. Ten wierny przyjaciel : czyta w naszych myślach, jest lojalny, kocha bezwarunkowo, broni przed zagrożeniem, pomaga w ratowaniu w niebezpiecznych sytuacjach, szuka są wspaniałymi przewodnikami niewidomych i niepełnosprawnych mało kto wie, że psy również potrafią mają dar wykrywania wielu chorób, dlatego również są dobrymi kompanami starszych roku 1989 odkryto, że pies potrafi rozróżniać zmiany skórne i wykrywać czerniaka, który jest groźnym naukowcy po miesiącach badań stwierdzili, że psy są w stanie wyczuć w ludzkim moczu nawet znikome ilości komórek raka piersi i również u naszych czworonożnych przyjaciół niezwykłą umiejętność sygnalizowania szczekaniem niedoboru glukozy u swoich opiekunów mają wyjątkowo wrażliwy węch i są w stanie rozróżniać chemiczne zmiany składu wykazują zdolność wyczuwania nadchodzącego zawału dla starszych i samotnych osób są wyjątkowo cennym darem. Zwierzątka te motywują do wyzdrowienia i zachęcają do zdrowego trybu psa, zabawa z nim czy samo jego spojrzenie pozwalają zapomnieć o problemach i pokonać z pupilem sprawiają, że nie myślimy o smutkach i mobilizują do zdrowego psie starszym osobom powraca chęć do życia. Opieka nad nim motywuje do działania i nadaje sens każdemu kolejnemu swoim zachowaniem uspokaja, wycisza a obcowanie z nim korzystnie wpływa na zdolności z różnych krajów świata dowodzą, że posiadacze psów żyją zdrowiej i rzadziej goszczą w gabinetach psów nie uskarżają się na problemy z przemianą materii, na nadwagę, wysokie ciśnienie, reumatyzm czy złe krążenie posiadające psy są bardziej odporne na stres i nerwice, lepiej śpią i są ułatwia nawiązywanie kontaktów pies gwarantuje uśmiech na twarzy swojego opiekuna, dlatego starsze osoby powinny, jeśli mają tylko odpowiednie warunki ku temu postarać się o miłego pupila.
Buster - jest antagonistą w filmie "Zakochany Kundel II:Przygody Chapsa". Był przywódcą psów ze śmietnika. Buster to wielki i można powiedzieć dobrze zbudowany pies. Ma on krótki ogon i jak reszta bezdomnych psów nie nosi obroży. Z początku wydaje się być on sympatycznym, a także odważnym psem. Jednak z czasem pokazuje swoją prawdziwą naturę. Kieruje się zasadą, że każdy
Czy pies może być zakochany? Jeśli mamy na myśli uczucia, to z pewnością nie. Pies ulega pobudzeniu pod wpływem feromonów płciowych wydzielanych przez sukę w rui i jego reakcje są instynktowe. Niewątpliwie jednak feromony pociągają za sobą również silne reakcje emocjonalne, a nawet potrafią na długi czas zmienić stan emocjonalny zwierzęcia. Jak się zachowuje „zakochany pies”? Ma słaby apetyt, często leży pod drzwiami i dużo piszczy. Jest niespokojny, wciąż chce wychodzić na dwór. W czasie spaceru wącha każdą trawkę, mało natomiast zwraca uwagę na wszystkie inne bodźce, które zwykle go zajmowały. Niektórym właścicielom takie objawy spędzają sen z oczu, bo wiedzą, że przez kilka lub nawet kilkanaście dni zachowanie psa nie wróci do normy… Kocha, lubi, szanuje Psy różnią się nasileniem popędu płciowego i u niektórych opisane symptomy nigdy nie wystąpią. Zdarzają się nawet takie, które wykazują niewielkie zainteresowanie suką w okresie rui – choć to rzadkie przypadki. Można jednak przypuszczać, że pozytywny stan emocjonalny skojarzony przez psa z określoną suką może wpłynąć na późniejsze relacje między nimi. Czasami widać zmianę w kontaktach między psem i suką po tym, jak wspólnie przeżyły okres rui. Ruja u suki oczywiście wyraźnie wpływa na emocje samca mieszkającego w tym samym domu, nawet jeśli psy się z sobą bezpośrednio nie kontaktują. Poza tym zwykle nie ma konieczności rozdzielenia ich na cały okres cieczki, zatem pies pobudzany jest już w okresie, gdy suka nie jest jeszcze gotowa do kontaktów seksualnych. Po takich doświadczeniach emocjonalnych niektóre psy wydają się traktować sukę ze szczególną atencją, nawet w okresach między rujami – choć nie przejawiają wtedy w stosunku do niej zachowań nie kocha, tej nie lubi Podczas gdy wilki wiążą się w pary pozostające razem najczęściej aż do śmierci jednego z partnerów, to w wypadku psów nie można mówić o monogamii. Większość samców podejmuje próby pokrycia każdej suki, którą napotkają, o ile jest ona w odpowiednim okresie rui. Niewątpliwie istnieją jednak preferencje w doborze partnerów, i to zarówno u samców, jak i u suk. Badanie przeprowadzone na psach żyjących na wolności wykazało, że 17 proc. samców przebywających w towarzystwie suki w rui nie podejmowało prób jej pokrycia. Z drugiej strony tylko 57 proc. samców próbujących pokryć sukę było przez nią akceptowanych. Co ciekawe, sukces samca nie miał związku z wcześniej nawiązanymi relacjami społecznymi i często suka odrzucała psa mającego wysoki status w tylko o jednym To, że pies i suka mogą utworzyć swoistą parę, nie znaczy, że czworonóg mający ulubioną partnerkę społeczną nie będzie wykazywał zainteresowania innymi sukami w rui, z którymi się zetknie. Przypadki szczególnie silnego przywiązania obserwuje się zresztą między psami niezależnie od płci – bo też ma ono bardziej charakter społeczny niż płciowy. Sam fakt, że pies pokryje sukę, najczęściej nie wpływa na późniejsze wzajemne relacje między nimi. Właściciele czasem zastanawiają się, czy mocno zainteresowany „tymi sprawami” samiec, który nie miał jeszcze żadnych doświadczeń seksualnych, nie powinien być dopuszczony do suki, aby mógł zaspokoić swój popęd. Nic bardziej błędnego! Pies, który ma możliwość krycia tylko od czasu do czasu, po takim doświadczeniu przez wiele tygodni myśli tylko o jednym. Na spacerach nie przejawia zainteresowania innymi psami, a nawet zabawą z właścicielem, i koncentruje się na poszukiwaniu śladów suki w rui. Jeśli taką wywącha, staje się bardzo niespokojny. Każda suka w okresie cieczki, nawet jeśli jest niegotowa na przyjęcie samca, doprowadza go do szaleństwa i gdy tylko ma on okazję, podejmuje próby krycia. Inaczej jest w wypadku „zawodowych” reproduktorów lub np. psów wolno żyjących, które mają stosunkowo częsty kontakt z sukami w rui. Te psy nie zawracają sobie głowy sprawami seksu, o ile suka nie jest w idealnym okresie do krycia. Mogą wprawdzie spędzać z nią czas, ale próbę krycia podejmą tylko w odpowiedniej porze, nie tracąc energii na puste działania…Wilcza wierność i… zdrady Stado wilków, nazywane watahą, to zwykle grupa rodzinna złożona z pary oraz ich potomstwa z ostatnich dwóch, trzech lat. Szczenięta wydaje na świat zazwyczaj tylko para rodzicielska, ma to jednak związek ze strukturą grupy: potomstwo z poprzednich lat opuszcza grupę, zanim osiągnie dojrzałość płciową (czyli w wieku 10-36 miesięcy), i zakłada własne rodziny. Jeśli jednak w skład watahy wchodzi więcej niż jeden dojrzały przedstawiciel każdej płci, to zdarza się, że niedominująca samica również urodzi młode. Ojcem szczeniąt zostaje wtedy albo samiec z pary rodzicielskiej, albo ich… wujek. Nie zawsze też ojcem wilczków urodzonych przez dominującą samicę jest jej oficjalny partner. Tak więc choć wilki generalnie uważane są za zwierzęta monogamiczne, to zdarzają się im skoki w bok… Autor: Joanna IrackaPodziel się tym artykułem: to portalu tworzony przez specjalistów, ekspertów ale przede wszystkim przez miłośników zwierząt.
Stwierdzenie że pies jest nadpobudliwy może zostać użyte zarówno w stosunku do znudzonego szczeniaka owczarka niemieckiego, zamkniętego przez cały dzień w mieszkaniu jak i do kilkuletniego buldożka francuskiego, którego właścicielem jest 85-letni opiekun, sam mający problemy z poruszaniem, a w związku z tym i właściwą opieką
Jak pies kocha człowieka, a jak drugiego psa? W jaki sposób wyraża swoje uczucia? Po czym poznać, że jest zakochany? Co łączy psy - miłość czy tylko pożądanie? I co z wiernością? Wszystkie te dylematy rozwiewa Jadwiga Konkiel, która na psach zna się jak mało kto, bo hoduje je od 35 lat. Źródło: Shutterstock Katarzyna Stec: Czy psy potrafią kochać? Jadwiga Konkiel: Psy, podobnie jak ludzie, doświadczają najróżniejszych uczuć, od pierwotnych popędów począwszy na złożonych i skomplikowanych przeżyciach kończąc. Jednocześnie nie ma to nic wspólnego z uczłowieczaniem psów, bo najprościej by było przypisać psom nasz sposób reagowania, albo raczej to, co nam się wydaje. Nie jest to jednak takie proste. Im dłużej mam psy (35 lat!), tym coraz częściej zdaje sobie sprawę z tego, jak mało w istocie o nich wiemy i jak bardzo psy potrafią dostosowywać się do naszych oczekiwań, rozumieć nas i informować o swoich potrzebach. Myślę, że często psy wiedza o nas więcej, niż sami byśmy chcieli. Psu wystarczy uł ry3HF9Q.